niedziela, 4 stycznia 2015

porażki 2k14

wyszło słońce, spadł deszcz, nadeszła zima. Kolejna zima tym razem bez śniegu. Wiatr i deszcz za oknem.
Buro, ponuro, nijako.
Brak zajęć z dnia na dzień doskwiera coraz bardziej. I w dodatku będzie tak przez najbliższe trzy miesiące. Nie wytrzymam?
Te miesiące miały być inne. I zakończenie również miało inaczej wyglądać.
Stara się nie narzekać, no ale...
Poza tym jednym elementem nie ma co narzekać. 
W ciągu ostatnich kilku miesięcy nie żadnej sytuacji którą mogłaby się pochwalić. Z której mogłaby być dumna. 
No chyba, że sektor zawodowy. Chociaż i tak wymaga od siebie zdecydowanie ostatnio za dużo. A może jednak za mało zdziałała w ostatnim czasie? Może jednak mogła mocniej zacisnąć zęby i zrobić jeszcze więcej? Tak chyba jednak ma wyrzuty sumienia że robiła za mało. Teraz będzie robiła jeszcze więcej. Osiągnie wyższy poziom. Dojdzie jeszcze wyżej. Ambicje ją w końcu zjedzą. Trudno. Trzeba walczyć, nic się samo nie zrobi. 


Miała piękne lato. Masa pracy, wyjazdów, nowi ludzie, nowe znajomości. Nowe doświadczenia.

Poznali się w ciepłą majową noc. Była lekko zdenerwowana gdy szła na spotkanie, była już spóźniona i bała się że go nie pozna. Jednak nie musiała się wysilać by go zauważyć stał do niej tyłem z kaskiem w ręce pośród tych wszystkich ludzi którzy ich otaczali. 
Usieli w jednej z zacisznych uliczek z dala od gwaru i hałasu. 
Od pierwszego słowa jakie wypowiedział ona była już na przegranej pozycji. Niski, męski głos zawładnął jej głową. 
Kolejny dzień. Kolacja. Następny. Kino, spacer.
Pojechała na jego zawody. 
Chciała mu zrobić niespodziankę. 
I zrobiła niespodziankę tylko, że sobie. 
Blond włosa niespodzianka.
Odpuściła.

On odwiedził ją po kilku miesiącach niby przypadkiem jak była w pracy. Przyjechał rankiem porozmawiali i pojechał do swojej kobiety. Po paru godzinach wrócił ponownie tym razem z blondwłosą niespodzianką. Przedstawił ją. Na szczęście spotkanie nie trwała zbyt długo i pojechali. 


Poznali się rok temu. Był kolegą jej znajomego. Wtedy zajęty nie zawracała sobie głowy. Los ponownie ich splótł. Wymienili kilka wiadomości spotkali się. On dopiero po rozstaniu jeszcze nie zdążył się wyprowadzić, mieszkał ze swoją ex. Zaprosił ją do siebie. W każdym kącie jego pokoju były jej rzeczy. Czy na pewno się rozstali? Przy kolejnym spotkaniu przesadził, zachowując się jak frajer. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego. 


Lato sprzyjało spacerom w tym roku. Piękna słoneczna niedziela. Ona w końcu miała wolne od pracy. Po spotkaniu z przyjaciółkami miała się z nim zobaczyć. Nie wiedziała czego ma się spodziewać i oczekując najgorszego rozmyślała siedząc na brzegu fontanny. 
Podszedł do niej podnosząc głowę wiedziała, że nic z tego nie będzie jednak nie chcąc tracić popołudnia stwierdziła, że zaryzykuje. Jakże się miło zaskoczyła. Po kilku godzinach spaceru rozmów o wszystkim wiedziała, że warto ryzykować.
Spotykali się przez kilka tygodni. On grał w jakąś dziwną grę, opowiadał o podbojach, swojej pracy niby nie chcąc nic od niej jednak wykonując sprzeczne ku temu gesty. 
Znikł z jej życia tak szybko jak się pojawił. Może pojechał na misję? A może wrócił z kontraktu do żony? Tego nigdy się nie dowie. 




Kilka randek skończyło się na jednym spotkaniu - rażąca desperacja to chyba jeden z głównych powodów, brak wspólnych tematów do rozmowy za dużo tego...



Z. pojawił się ponownie po 10 latach. Był dla niej dobry. Nadal jest. Starał się, zabierał na kolacje, do kina. Poznał ze znajomymi. Dobrze czuli się w swoim towarzystwie. Mogli rozmawiać o wszystkim. Ona długo wzbraniała się przed uczuciem. Połączyła ich pasja do motoru. Czuła się przy nim bezpiecznie, nie krzywdził jej, w końcu o długiego czasu czuła się doceniona, zauważona, pożądana. Poznał jej przyjaciół. Wkroczył mocno do jej życia. Długo walczyła ze sobą i dopiero gdy on wyjechał dotarło do niej co czuje. I od tego czasu zaczęły się schody. Burząc mur wokół siebie, odkrywając się doznała bólu.
Gdy wrócił już nic nie było takie piękne. Postawił sprawę jasno. Może go mieć ale nie tak jak by tego chciała. to jej nie wystarczało. Wszystko zaczęło się psuć. Wiedziała, że tak będzie dla niej lepiej jednak pomimo tego znów cierpiała. 
Pojechała z przyjaciółkami nad morze. On zrobił jej niespodziankę i tak jak 10 lat temu przyjechał do niej. Historia zatoczyła koło. 
To był dobry weekend miło go wspomina. Jednak po powrocie wiedziała, że mus coś zmienić, że tak się dalej nie da funkcjonować.
Odpuściła z uczuciami. Pomimo tego nadal mają dobry kontakt ze sobą. Jemu zależy na jej szczęściu może tego nie mówi, ale ona to czuje. Wie, że może na niego liczyć. Spotykają się czasem i rozmawiają. Jednak ona nie dopuści już więcej do zburzenia murów.


Odpuściła z uczuciami. Problemy ze zdrowiem spowodowały, że zaczęła korzystać z życia jeszcze bardziej. Brać z niego pełnymi garściami. I jeszcze więcej pracować. I tak w kółko. Praca na wysokich obrotach i imprezy do południa. Alkohol. Zatraciła się.

Gdy ona odpuściła on zapukał do jej drzwi. Dosłownie.
Nie mieli kontaktu przez 12 lat. Kandydował. Ona znów wyjeżdżała w delegację. Odezwał się po jakimś czasie, zaczęli pisać ze sobą. Chciał się spotkać. Ona go zbyła. Po jakimś czasie stwierdziła, że w sumie nic jej nie stoi na przeszkodzie i zadzwoniła. Spotkali się. Miało to trwać tylko chwilę, a on zaprosił ja do domu. Był pod wpływem, zresztą nie ten jedyny raz. Po wpływem był za każdym razem gdy się widzieli. Gdy otwierała mu drzwi on stał z zadowoloną miną w siateczką w ręce z trzema piwami. Gdyby chociaż przyszedł z winem, ale nie... I tak w kółko. Zwróciła mu kilka razy uwagę by nie pił. Chciał ją zabrać za granicę, nie chciała. Za szybko, za dziwnie. Miał przeszłość. Rozwiedziony. Dziecko. Co raz więcej rzeczy przemawiało przeciwko niemu. Szalę przeważyła tragedia która ją spotkała. On w żaden sposób nie zareagował. Milczał prawie dwa tygodnie. Spisała go na straty. Gdy już otrząsnęła się w pewnym stopniu on zadzwonił przepraszając za wszystko. Tłumacząc się zaleceniami terapeutki, prosząc o spotkanie, o możliwość wytłumaczenia się. Chciał się zmienić. Powiedziała, że się zastanowi. 
Kolejnego dnia przemyślała wszystko i doszła do wniosku, że każdemu należy się druga szansa, zadzwoniła. nie odebrał rzecz jasna. Napisała do niego po kilku godzinach kończąc całą sytuację. 
Nie ma sensu dawać drugiej szansy osobie która na to nie zasługuje. 
Patrząc na to na trzeźwo nie mogła by być z kimś kto sam ze sobą nie daje sobie rady bo ona ma już wystarczająco dużo problemów. egoistyczne podejście? Trudno.


Na K. wpadała przez całe wakacje, to na imprezie, to na spotkaniu, w sklepie. Był pierwszą osobą przy której stwierdziła, że czas coś zmienić. I zmieniła. Odpuściła. Zaczęła się bawić. Tak jak K. robił to przez cały czas.

Poznała R. Długo nie chciała się przyznać przed sobą, że to nie tylko powierzchowna znajomość. Ciągle na siebie wpadali, każdą imprezę kończyli razem. Zatraciła się. Wiedziała, że to nic dobrego. Nadal w to brnęła. Nie wiedzieli nic o sobie, ale w niczym im to nie przeszkadzało. Był od niej starszy. R. jest starszą wersją D. A z tego nie mogło wyjść nic dobrego. 





Minął kolejny rok.
Miliony porażek. Miliony katastrof. Miliony masakr.