poniedziałek, 17 października 2011

głośna cisza

godz: 04:12 data: 2010.03.29
głośna cisza


Kiepskie podejscie do tematu? ale przeciez spełniła szereg warunków by ta rozmowa mogła się odbyc. Całość zaprezentowala bardzo dobrze - przynajmniej w jej odczuciu. Zdania stawiała proste, łatwe do zrozumienia. Wzieła pod uwage fakt, że ciezko bedzie jej pozbierc wszystko do kupy wiec przygotowała się wczesniej. Jasno przedstawiła swój punkt widzenia. Ze nie podoba jej sie zabawa, nie tego oczekuje. Nie po tym co przeszła. To nie dla niej. Jeśli on chce sie tak dlaej zachowywać to prosze bardzo - ale ona podziekuje za taki układ.
Tak wiec po szeregu zdań czekała na jakąkolwiek odpowiedź. nie uzyskała żadnej, poza ogłuszającą ciszą.

-Tak przyjmuję do wiadomości.
Cisza.
-No tak, ale mogłbyś się jakkolwiek określić w tej sytuacji, prawda?
Cisza.
Oczy wpatrzone w nią i ni z tego ni z owego totalna zmiana tematu...
Przecież każdy w taki czy w inny sposób może dać do zrzumienia czego oczekuje.
A tak? Nie wiesz nic. Dosłownie. Dziecinne zachowanie.
Ona już zirytowana postanowiła drążyć temat dalej. Na nic się zdały jej wysiłki, gdy usłuszała kwestię wręcz jakby posługiwał sie nią w każdej takiej dwuznacznej sytuacji.
- Musisz zrozumieć, że mnie takie rozmowy naprawde łatwo nie przychodzą. I nic na to nie poradzę.
Brawo! Może jeszcze ma go zapisac na terapię? A niby jej jest tak łatwo? Przecież to ją zawsze zmuszano do określenia się ze swoimi uczuciami. Odsłonięcia tego czego pragnie. A teraz wszystko wykonało obrót o 180 stopni i to ona jest teraz na celowniku. To ona obnażyła sie z tym co myśli i czuje, to ona jasno i wyraźnie zobrazowała cała sytuacje co jakiś czas zadając pytania, które niestety pozostały bez odpowiedzi.

Cała sytuacja toczyła się dalej w napieciu, gęstej atmosferze, która w żaden możliwy sposób nie zapowiadała się na pozytywne zakończenie.

Ale są i plusy. Nowe doświadczenie i nowa sytuacja wymogły na niej by w końcu zaczęła sie otwierać. I zrobila to. co prawda teraz pozostało jej tylko czekanie na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony. W każdym razie jak by ona nie była da jej w końcu poczucie gruntu pod nogami, który nagle straciła.

- Nie lubisz tej nutki niepewności? - spytał ja po długiej ciszy.
- Każdy ją lubi. Ale wszystko ma swoje granice. A granice kończą się gdy mamy w końcu mamy doczynienia z zaangażowaniem. A gdy ono sie pojawia nie możemy juz sobie pozwolić na zabawy w kotka i myszke, bo w efekcie końcowym któraś ze stron może przez ta gre cierpieć.
Znów zapadła cisza.

No i jaki był sens tej rozmowy?
Rozgrzebała coś co może miało nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Rozbabrała to i teraz siedzac zadaje sobie pytanie po co?
To prawda, że ludzie róznie reagują na takie tematy. One zobowiązują do jasnego określenia sie w danej sytuacji. a przeciez nikt nie jest w stanie powiedzieć drugiej osobie prosto w oczy, że wszystko traktuje jako niezobowiązująca znajomość, rozrywkę na te wieczory, gdy  nie ma co ze soba zrobic. jako zwykła zabawę. Tak więc moze faktycznie lepiej jest milczeć. z drugiej jednak strony patrząc na to mozna wysunąc wnioski, że milczenie pozwala na ustawienie siebie w bardzo dogodnej pozycji. Nic nie musimy deklarować w żaden konkretny sposób, określac się co zamierzamy w niedalekiej przyszłości. To ta druga osoba z góry postawiona jest na pozycji przegranego, nawet jesli to ona rozdała karty. Wie czego może się spodziewac bo wyjścia są na dobra sprawe tylko dwa. Faktyczna wstydliwość i brak chęci do wyznań swoich uczuć ( jakie by one nie były na poczatku każdej znajomości ale są i to się liczy) lub tez ta gorsza wersja chwilowa potrzeba niezobowiązującej, podnoszącej własne ego zabawy.

Najbardziej w tym wszystkim irytująca jest cisza.
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

Cisza, która nastąpiła w kolejnych kilkudziesięciu godzinach z jego strony utwierdza tylko w przekonaniu, że wszystko to traktował jak zabawę. Ona była jego chwilową zachcianką. Maskotką, którą można wyrzucić jak tylko sie znudzi.
Co prawda jest jeszcze nikła szansa na to, ze wszystko to dało mu zozumienia ze sprawa postawiona jest na ostrzu noża i teraz po prostu sam zastanawia się jaką rolę chce "odegrać". Ona nie chce zaczynać czegos co nie bedzie miało krzty przyszłośći - on nie wie czego tak naprawde che.
Obojgu pozostaje czekać na dalszy bieg wydarzeń, który w tej chwili zależy tylko i wyłacznie od niego. Ona spasowała. Przynajmniej w kwestii podejmowania jakichkolwiek działań. bo co do uczuć, to chyba to wszystko nabrało za szybkiego tempa i jakby nie patrząc to w jakis dziwny nieunikniony sposób znów sie zaangażowała.
Tego nie da sie ukryć. Postawiła sobie wysoko poprzeczke i teraz ostatkiem sił próbuje zniwelować wszystko to co sie w niej dzieje do absolutnego minimum.
Czas pokaże miejmy nadzieję jak najszybciej czy to wszystko ma jakis ciąg dalszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz