poniedziałek, 17 października 2011

realne?

godz: 00:40 data: 2009.06.24
realne?

Długa spokojna noc z gwiazdami swobodnie unoszącymi się ponad głowami. Spokój, którego nie czuła od tak długiego czasu. Odprężenie, którego tak bardzo potrzebowała. Nic nie zapowiadający się przez cały dzień horror, który miał dopiero nadejść.
Czy była w stanie to przewidzieć? Nie liczyła przecież na nic. Nie myślała o tym. Spokojne rozmowy o niczym. Gorąca herbata z cytryną stała na stoliku. Para unosiła się ponad żółtym kubkiem. Wokół porozrzucane notatki. Na dole pies sąsiadów szczękał jak by chciał ja przed czymś ostrzec. Stary, zielony dywan leżący na podłodze tłumił kroki w mieszkaniu. Długie, nic nie znaczące monologi wygłaszane tylko po to by zagłuszyć ciszę. Ciszę która dominowała tej nocy. Która jakby chciała powiedzieć masz jeszcze szanse – tak będzie lepiej. Po co doprowadzać do sytuacji, której już nie odwrócisz? Teraz już wie, że te niby przypadkowe otarcia miały znaczenie. Dotyk. Subtelny, niepewny. Wywołujący dreszcze. Przeznaczenie? Myślała, że gdy tylko się przytuli do niego zapomni o całym bólu, cierpieniu jaki ją otaczał przez ostatni czas. Tak bardzo pragnęła poczuć jakąkolwiek bliskość. Barczyste ramiona nim spostrzegła same zawinęły się wokół jej drobnej postaci. I naprawdę niczego więcej nie potrzebowała. Choć minęła tylko chwila ona czuła się wspaniale. Zapomniała o całym otaczającym ja świecie. Nie spostrzegła co się dzieje. Ze jest w obcym, nieznanym dla siebie miejscu, nie zna tu nikogo. Jego przecież też nie znała.

Od zawsze miała problem z wyborem nieodpowiednich towarzyszy jej życia. Przyjaciele ja zawiedli, choć może gdyby dostrzegła to wcześniej to nigdy ich tak naprawdę nie miała. Byli tylko znajomi, którzy zawsze oczekiwali czegoś od niej, nigdy bez powodu się nie odzywali. Nie mieli czasu gdy ona potrzebowała wsparcia. Radziła sobie sama. Uczyła się tego od wielu lat. Liczyć tylko na siebie. Ludzie przychodzili a jeszcze szybciej odchodzili. Nie umiała ich zatrzymać. Starała się. Najbardziej boli fakt, że nigdy nie umiała walczyć o tych na których jej najbardziej zależało. Nie umiała podjąć już walki.
Nic na siłę! – usłyszała to wiele lat temu i do teraz starała się tego trzymać. Może tak będzie lepiej? Dla niej? Rzadko myślała o sobie. Choć może pozory chciała zachować odwrotne.

Pocałunek sprawił, że serce zaczęło szybciej bić. Dosłownie czuła jak krew bulgocze w jej żyłach z jaką prędkością przepływa przez jej ciało. Powoli zaczęło docierać do niej co się dzieje. Starała się nie dopuszczać do siebie tego przerażającego przeczucia. Przecież nigdy nic się nigdy nie stało wiec dlaczego akurat teraz? Akurat z nim?

Takie rzeczy widziała tylko na filmach w kinie. Tam też wszystko zaczyna się spokojnie, aktorka niczego nie podejrzewa, że osoba która wydaje się nad wyraz sympatyczna może stać się oprawcą, katem.
Ale przecież zawsze winne są kobiety.
Że to one prowokują, zachęcają, a później wszystkiemu zaprzeczają.
Później.
Po fakcie.
Po akcie.
Kobieta od zawsze stała na przegranej pozycji. To on – mężczyzna - miał władze. Chodził na polowania, zabijał. Kobieta miała zajmować się domem, dziećmi. Czy tego chciała. Czy ktoś kiedykolwiek spytał czego ona tak naprawdę chce? Popełniła jeden błąd na początku i przez to ma być karana już do końca naszego świata?

Ręce już przestały dawać ukojenie, stały się zaborcze. Błądziły po jej ciele. Nie było już błogiego spokoju jaki odczuła na początku. Kilka chwil. Kolejna myśl przebiegła jej przez głowę.
„Co się dzieje?”
Wszystko nabierało bardzo szybkiego tempa. Już nie było miło. Przeraziła się. Przez myśl przeszło jej że może ona to wszystko wyolbrzymia. Że może nic takiego się nie dzieje. Jednak sposób w jaki on ja traktował z sekundy na sekundę nie wróżył nic dobrego. Przerażona coraz bardziej nie wiedziała jak go powstrzymać. Nie chciała go tez urazić – może on po prostu tak okazuje swoje uczucia? A ona głupia czy naiwna? Za bardzo pragnęła bliskości. Nie zdawała sobie sprawy jak może to się zakończyć.
‘Stop!”
Prawie krzyknęła. On przestał. Spojrzał na nią już normalnym wzrokiem bez tego pożądania, dzikiej żądzy która widziała w jego oczach jeszcze przed chwilą. Pytającym wzrokiem pełnym zakłopotania. Nie widziała co ma zrobić.
Wyjść?
Zostać?
Usiadła obok niego. Przytuliła się.

Kolejny błąd.


Objął ją tak jak to zrobił na samym początku. Znów poczuła się bezpieczna. Niczego innego tak bardzo teraz nie pragnęła. Szybko doszła do wniosku ze jednak musiała to wszystko źle odebrać. W końcu tak dawno nie była z nikim. Posypały się kolejne pocałunki takie wspaniałe jak za pierwszym razem. Znów zaczęła się zatracać. W głowie przebiegła jej kolejna myśl ze to może właśnie on? Znów przestała myśleć realnie. Znów działała pod wpływem impulsu, danej chwili.
Rzucił ja na łóżko. Jeszcze nie teraz. Nie w tej chwili. Jeszcze nic do niej nie dotarło. Znów jego ręce przestały przestrzegać jakichkolwiek reguł. Błądziły po ciele chcąc zerwać jej bluzkę. Dotarło do niej co się dzieje. Powstrzymała go z trudem. Wystraszona coraz bardziej starała się jakoś zwolnić bieg wydarzeń. Zyskać na czasie. On nadal leżał na niej. Bała wykonać się jakikolwiek ruch. Czuła jego oddech. Już nie był jak na początku podniecający, bała się tego.

Po raz pierwszy w życiu poczuła się sama. Ze nie poradzi sobie. Nie wiedziała co ma zrobić, jak się zachować. Chciała wstać. On jej na to nie pozwolił. Czuła się coraz gorzej. Przygniatał ja swoim ciałem. Nie mogła złapać oddechu. Przerażenie. Sekundy ciągnęły się jak lata. W końcu odepchnęła go. Wstała trzęsąc się. W popłochu ubierała kurtkę, szukała swojej torebki. Bala się spojrzeć na niego. Bała się ze jej nie wypuści z mieszkania. On wstał i podszedł do niej, przytulił jakby przepraszając za to co się stało. Uspokoiła się trochę gdy powiedział że ja odprowadzi. Może jednak nie miał złych zamiarów.

Dała mu trzecia szanse.

Spokojnie stała przy drzwiach i czekała aż się ubierze. Robił to wolno cały czas patrząc jej w oczy. Gdy skończył znów ja przytulił, zaczął całować. Oparli się o drzwi, znów wszystko nabrało poprzedniego tempa. Sygnał ostrzegawczy zapalił jej się w głowie - odrzuciła go z przepraszającym wzrokiem i głupia wymówką otwarła drzwi.
Wyszli z mieszkania w ciszy. Ona już spokojniejsza. W końcu teraz już jest bezpieczna. Nerwowej atmosfery, która unosiła się pomiędzy nimi nie rozświetliły pierwsze promyki słońca na dworze. Szybka rozmowa o niczym, ostatni niezbyt pobudzający i zobowiązujący pocałunek na dobranoc i odjechała.

Roztrzęsiona, cala w nerwach wracała do domu zastanawiając się do czego tak naprawdę doszło pomiędzy nimi. Przecież wyjaśnili sobie na samym początku ze są tylko przyjaciółmi. Nie znała go przecież. A może po prostu źle zinterpretowała jego zachowanie i wcale nie miała się czego obawiać? Z jednej strony czuła ulgę ale z drugiej niedosyt. Położyła się spać.
Rano odczytała „Faktycznie to co się wczoraj stało, stać się nie powinno. Miłego dnia”.
Już nie był miły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz