sprzyjaja za bardzo poczatkom zwiazków.
wszystko odbywa sie szybko, w pospiechu
gdzie sami dobrze nie wiemy o co nam tak
naprawde chodzi. to czy jest to przelotna
znajomosc czy tez mozliwosc na stworzenie
prawdziwego zwiazku i przyszlościa nie
jestesmy wstanie okreslic. a jak tu zadac
pytanie dotyczace nas skoro nie chcemy
spłoszyc potencjalnego naszego kandydata.
czy warto czekac w nieskonczonosc az to on
sam przejmie pałeczke irozpocznie ten
temat? czy tez moze samemu narazajac sie na
odrzucenie skonic druga osobe do wyznan?
droga nie jest prosta. otoczeni
konsumpcjonizmem z kazdej strony wycz owamy
podstepy. przelotne znajomosci daja
chwilowe poczucie bliskosci z druga osoba
jednak na dłuższa meta bywaja złudne. bo
oto w koncu jedna ze stron zbyt mocno sie
zaangazuje i nagle okazuje sie ze wszystko
to sie konczy i pozistaje ze złamanym
sercem.
moda na wyznania mineła jak czarno białe
fimy. wszystko to odeszlo do lamusa i nie
pozostawaiło nic w zamian.
ale tez powody dla ktorych decydujemy sie
na blizsze kontakty z innymi sie zminiły.
w wiekszosci przypadków boimy sie poczucia
samotnosci i przez to wpadamy w wir
niezobowiazujacych kontaktów.
ale tak naprawde czy własnie o to nam
chodzi?
kazdy z nas potrzebuje bezpieczenstwa
odrobiny zrozumienia.
w swioecie gdzie nie ma juz czasu na milosc
przyjmujemy wszystko to co daje nam los nie
zadajac od niego tego na czym na tak
naprwde zalezy. boimy sie rozmawiac by nie
stracic złudnych nadzieji.
dokladnie analizujac sytuacje utwierdzamy
sie w przekonaniu ze takie postepowanie
nikomu nie szkodzi.
nie myslimy o sobie.
ale przeciez wiedzac na czym stoimy bedzi e
dla nas o wiele łatwiejsze i poprowadzi do
spełnienia sie uczuciowo.
czy zycie poprzez łłamanie wlasnych regol
którymi sie kierowalismy do tej pory nie
skrzywdzi nas?
rozmowy pomagaja?
ale jak do nich podejsc by nie stracic tego
uroku poczatkow znajomosci kiedy wszystko
co wiaze sie z magi tajemnicy zostanie
rozwiane po paru wypowiedzianych słowach?
w zyciu najtrudniej nauczyc sie zyc spiewał
kiedys znany wokalista ale wg mnie
najtrudnie jest współistniec z druga osoba.
po bagazu niepowodzen nie jestesmy w stanie
juz trzezwo oceniac innych bojac sie ze
moga wyrzadzic nam krzywde której dokonal
nam juz ktos poprzednio. rozwarznie patrzac
na to co sie dzieje moglibysmy dojsc do
przekonania ze jednak warto jest
zaryzykowac otworzyc usta i najzwyczajniej
w swiecie zapytac druga osobe co mysli o
calej sytuacji. jednak aby do tego doszo
nalezałoby wyzbyc sie niesmiałości i
otrzorzyc sie na nowe rozwiazania.
drogi sa dwie.
trwac dalej we wslasnej niekon iecznie
pozytywnej niewiedzy i robic sobie nadzieje
na pomyslne zakonczenie owej sytuacji lub
tez przekonac sie ze to co nas spotkalo
bylo tylko przygoda a zarazem kolejnym
doswiadczeniem w naszym zyciu.
zadne z tych rozwiazan nie jst zle a z
pewnoscia pomoze nam obroc droge dla
własnych odczuc i pozbierac mysli bysmy
mogli dalej przezywac na nowo otaczajacy
nas swiat.
kiedy powiedziec stop uczuciom?
kiedy zaczac sie angazowac?
Komentuj(0)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz